Nieoczekiwany członek rodziny
Jeszcze do zeszłego grudnia byliśmy trzyosobową rodziną, nie planowaliśmy jej powiększenia. Kochaliśmy wspólnie spędzać czas, a długie spacery w górach to była jedna z naszych ulubionych rozrywek. Jak co roku w czasie świątecznej przerwy wybraliśmy się na zimowy trekking w górach. Wspinając się szlakiem na Turbacz usłyszeliśmy między drzewami okropne skomlenie i zawodzenie.
Podchodząc bliżej zauważyliśmy przywiązanego do drzewa psa, który musiał stać tam już bardzo długo, bo okropnie się trząsł. Zastanawialiśmy się co zrobić w takiej sytuacji, na szlaku nie bardzo mieliśmy możliwość wezwania kogokolwiek. W końcu zdecydowaliśmy się ostrożnie podejść do włochatej kulki przy drzewie. Coco wykazała się ogromną cierpliwością, gdy odwiązywaliśmy ją od pnia. Stała i czekała cierpliwie.
Nie mieliśmy doświadczenia z czworonogami, więc zakładaliśmy, że zaraz po uwolnieniu pójdzie swoją drogą. Tymczasem pies choć cały zmarznięty zaczął iść za nami krok w krok. Uznaliśmy, że skoro nie jest agresywna trzeb jej pomóc i ją ogrzać. Zabraliśmy suczkę do schroniska, gdzie dostała ciepłe mleko i kurtkę Maćka. Nie mogliśmy jej zostawić na szczycie, więc wróciła z nami do miasta.
Następnego dnia zabraliśmy ją do weterynarza, który sprawdził stan jej zdrowia. Okazało się, że poza tym, że była przemarznięta i trochę niedożywiona, wszystko z nią było w porządku. Jeszcze wtedy nie byliśmy przekonani, że chcemy psa – Maja już była. Pytaliśmy znajomych, czy ktoś nie chciałby przygarnąć Coco (tak ją nazwała nasza dziesięciolatka). Nikt się jednak na to nie zdecydował. Uznaliśmy, że wobec tego musimy oddać Coco do schroniska – Maja rozpaczała cały wieczór, a Coco jakby wyczuwając jej nastrój wyła i skomlała całą noc…
Następnego dnia całą rodziną pojechaliśmy z Coco do schroniska. Gdy oddawaliśmy smycz patrzyła na nas rozdzierającym serce wzrokiem. A gdy dodatkowo zobaczyliśmy te wszystkie smutne, niekochane psy, nie mogliśmy pozwolić żeby nasz retriver stał się jednym z nich. Tak, właśnie wtedy Coco stała się nasza i tak jest już do dziś.